sobota, 5 kwietnia 2014

Akt 1.

3:30, spektakl czas zacząć.
Coś dziwnego zaczyna się dziać. Nieznane uczucie ogarnia całe Twoje drobne ciało. Nie wiedząc dokładnie dlaczego zmierzasz w jakimś kierunku. Z warstwą delikatnego ludzkiego brudu wychodzisz na scenę, kieruje Tobą jakaś siła, której pochodzenie ciężko zdefiniować. Z każdą chwilą Twoje oczy drażnią coraz bardziej światła reflektorów. Wychodzisz z bezpiecznego, ciepłego miejsca, w którym cały ten czas przygotowywałaś się do dnia dzisiejszego. Najistotniejszej chwili w Twoim życiu. Otacza Cię tłum obcych ludzi, niby wielkich, choć w gruncie rzeczy tak nieważnych. Ich twarze, natężenie światła, dźwięki, całe otoczenie nabiera ostrości. Wydobywasz z siebie zduszony krzyk, od tak dawna przygotowywaną melodię. Dławi Cię to specyficzne powietrze, charakterystyczna woń mieszanki zapachów zmieszanych z deskami Twojej sceny. Otulają Cię puchowym ciepłem, zadowoleniem i radością. Podobało im się? Spróbujesz jeszcze raz i kolejny, kolejny. Powolutku oswajasz się z publicznością analizując ich twarze, tony głosu, zapachy. Napotykasz na jeden, szczególny uśmiech. Oczy, które wydają Ci się być bliżej niż Twoja własna skóra. Zaszklone, zmęczone ale po brzegi wypełnione niebieskim szczęściem. Zapiera Ci dech w piersiach, stać Cię jedynie na delikatne mruknięcie, które spotyka się z aprobatą. Niepowtarzalny kontakt, niezmierzona siła uczucia, bezwarunkowa miłość.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz